Kamienny labirynt w czeskim mieście Adrspach to miejsce, które można zwiedzić razem z psem. W kasie tuż przy wejściu należy zakupić bilet dla czworonoga. Jego koszt to 10 koron. Do biletu dołączona jest ekologiczna, papierowa torebka na psie odchody.
Zgodnie z obowiązującymi tam zasadami pies obowiązkowo musi być prowadzony na smyczy. Zwiedzanie zaczyna się łagodnymi trasami, przyjaznymi dla psich łap. Na całej trasie ustawione są kosze na śmieci, więc tam można wyrzucić to, co sprzątniemy po psie.
Trudniej jest przy końcowym etapie zwiedzania. Zaczynają się bardzo strome schody, które nie każdy pies będzie w stanie pokonać. Kilka razy trzeba nimi wchodzić i schodzić. Są wąskie, wysokie i niebezpieczne. Łapy psa mogą wpadać pomiędzy stopnie. Duży pies, który nie boi się takich przeszkód jest w stanie pokonać trasę. Małe pieski często przenoszone są na rękach właścicieli.
Podczas zwiedzania warto trzymać psa na krótkiej, miejskiej smyczy. Jest sporo takich miejsc, w których jest wąsko i trzeba minąć się z innymi. Dla bezpieczeństwa psa lepiej mieć go bliżej siebie. Na zwiedzanie z psem warto wybrać się zaraz po otwarciu lub też przed zamknięciem. W środku dnia bywają tam tłumy, co powoduje gwar, hałas i zamieszanie, a to może być dyskomfortem dla psa.
Trzeba też pamiętać, że pies przekraczając granicę musi mieć paszport.
Pozdrawiam,
A.
Czy te najtrudniejsze fragmenty przejścia (drabiki) zostały uchwycone na zdjęciach? 🙂
Imo – nie. Dopiero co wróciłam i imo trudne momenty na zielonej pętli są dwa – jeden pod koniec szlaku – dość długi ciąg wąskich stromych drewnianych schodów gdzie ludzie czy psy z lekiem przestrzeni mogą mieć problem na starcie oraz ostatni bardzo wąski przesmyk między skałami z łagodniejszymi już ale jednak betonowymi schodami – są psy które mogą mieć problem z wejściem do takiego tunelu. Na szczęście schody i drabinki na całym obszarze są drewniane a nie z metalowych kratownic i z takimi przeszkodami mój pies nie miał problemu. Tak czy siak byłam gotowa w każdej chwili na „odwrót” gdyby okazało się ze jednak nie dajemy rady 😉